Nie udało mi sie uniknąć obejrzenia fragmentu wystąpienia pewnego nibypolityka o właściwościach mieszaniny popłuczyn po Guevarze ze ściekami - i jednocześnie niewątpliwego potencjalnego pacjenta oddziału zamkniętego - ale mniejsza z nim, indywiduum to znane i raczej poprawnie oceniane przez większość populacji.
Wstręt natomiast budził drugi stwór - naukawiec (pisownia umyślnie niepoprawna), opowiadający dowcipasy, które niczego nowego nie wnosiły wprawdzie odnośnie jego wiedzy merytorycznej, (która, co wiadomo, jest bliska zera) ale stanowiły odrażający przykład złego, prymitywnego smaku, braku taktu, nie użyję tu właściwych, wulgarnych ale potrzebnych w tym przypadku określeń. Dowcipasy nie byłyby odpowiednie nawet po pijanemu "u szwagra" na imieninach, a były publicznie wypowiadane w kontekscie tradedii ludzkich. I - co gorsza- w tle słychać było rechot słuchaczy tego typa!!!
Aby nie było wątpliwości: stwory te wypowiadały się na temat śmierci ludzi, pasażerów samolotów komunikacyjnych w Smolęńsku i w pobliżu Doniecka.
Celem ich wypowiedzi były doraźne - wymyślone w ich móżdżkach - korzyści 'polityczne".
Komentarze