Kandydat w wyborach prezydenckich - i to liczący się kandydat, ba - nawet z tytułem naukowym (to już teraz nic nie znaczy, wiem...) - niejaki Andrzej Duda, przyznał się publicznie, przed kamerami TV stacji "polskojęzycznej" (przepraszam za użycie nowomowy pisowskiej) - no więc przyznał się do przynależności do tych kilkudziesięciu procent biednych ogłupionych, którzy wierzą w smoleńskie wybuchy, trotyle, hele i inne bzdury, nawet powoływał się na swą rzekomą 'logikę' oraz naukawców, którzy na 'naukawej" "konferencji" prezentowali poglądy parówkowo - drzazgowe. Mówił wręcz ze swadą o tym, że JEGO logika każe mu przyjąć do wiadomości, że specjaliści - dziesiątki formalnie zaangażowanych w sprawę specjalistów PAŃSTWA, o prezydenturę którego ma czelność się ubiegać - że oni się oczywiście mylą, ich opinie nie mają zaczenia w obliczu JEGO "logiki". Bo stal, aluminium i to 'z czego tam samolot jest zrobiony' nie rozpada się w drzazgi bez potężnego ciśnienia - od uderzenia w taki miękki teren. I tych "drzazg" nie było by kilkanaście czy tam kilkadziesiąt tysięcy (nie nauczył sie biedaczyna liczb od Antoniego?)
Oczywiście - jest alternatywa dla efektów tego ogłupienia macierowiczowskiego. To zwyczajne zamierzone opluwanie swego PAŃSTWA, jego instytucji. Łatwe dla osób o etyce w zaniku, które nie wierzą w możliwośc wygrania wyborów - bo nie pluli by - użyję przenośni - na fotel, który mają nadzieję zająć
Albo - co też do pomyślenia - głupota samodzielna, nie wymagająca "dogłupiania"
