Oto Prezydent oficjalnie negujący autorytet instytucji własnego Państwa – Państwa, którego ma zaszczyt być urzędnikiem. I wyrażający uznanie dla rzekomych osiągnięć i działań grupy stanowiącej przedziwną mieszaninę ignorantów, liczących na poklask oportunistów i osób niedających się, mówiąc enigmatycznie, tak sklasyfikować…
To nie jest tylko smutne. Gorzej.